środa, 31 marca 2010

Preludium

Do wyjazdu pozostał już tylko jeden dzień. Jak zwykle nasze przygotowania, pakowanie się jest w powijakach, zwłaszcza, że po drodze z pracy kupiłem sobie nowy thriller Tess Gerritsen "Nosiciel" i czekając na transport do domu zacząłem  go czytać a teraz nie mogę się oderwać. Jakoś damy radę w ostatniej chwili. Plan wstępny wyjazdu mamy nakreślony. Musieliśmy zrezygnować  z ambitnego planu zwiedzania, kiedy okazało się, że w Laosie autobus na przejechanie 168km. potrzebuje 7-8 godzin. Będziemy więc zwiedzac bardziej lajtowo. Tak zresztą zakładaliśmy od początku, miało być słońce, zimne piwo, piękne widoki, smaczne jedzenie i masaże. Nie da się ukryć, że udziela się trochę nastrój zbliżającego się wyjazdu, taki lekki reisefieber, plecak wyciągnąłem a Justyna poprasowała sobie t-shirty. Na więcej nie mamy już dziś sił. Czuje już na podniebieniu smaki wietnamskiej kuchni, ale żeby tego skosztować musimy odbyć w piątek 21 godzinną podróż do Hanoi. To będzie długi Wielki Piątek.