środa, 21 kwietnia 2010

Going Down

W poniedziałek wszystko się szybko potoczyło. Ponieważ Europa stoi i jest zablokowana i nic nowego się nie dzieje, szans na wydostanie się z Wietnamu obecnie nie ma. Wieczorem wzięliśmy ze Zbyszkiem rikszę i pojechaliśmy do biura Vietnam Airlines. 15minut przed zamknięciem biura kupiliśmy bilety na poranny lot do Hue. Powrót do hotelu, spakowaliśmy się, krótki sen i o 3:30 rano pobudka. Stara dzielnica jeszcze spala, ale przedmieścia już funkcjonowały pełną parą na bazarach. Jak w mrowisku. Lot trwał godzinę. Poprzedniego dnia jeszcze zdążyłem przez internet znaleźć nowy hotel i zamówić transport z lotniska. Kilka minut po 8 rano wysiedliśmy wczoraj przed hotelem w Hue. To niewielkie miasto w środkowym Wietnamie, liczące około 300tysięcy mieszkańców, stara stolica cesarzy z dynastii Nguyen. Zachowały się po nich stare miasto z cytadelą i zakazanym Purpurowym miastem, które mamy zamiar zwiedzać dziś. Wczoraj zaraz po przyjeździe wzięliśmy sobie 6-godzinny rejs po rzece Song Huong, ze zwiedzaniem świątyń oraz najważniejszych cesarskich grobów. Łódka którą wyczarterowaliśmy należała do rodziny, która na niej żyła. Mieli tam swoją część mieszkalną oraz przedział dla turystów. Rodzina składała się z małżeństwa z małym rocznym dzieckiem, oraz teściową, która wszystkim kierowała. Rejs rzeką Song Huong - czyli w tłumaczeniu Perfume River do najdalszej części naszej podróży trwał około 2godzin. Ten najdalszy punkt to grobowiec Minh Mang, władcy który rządził do 1840roku. Był podobno wielkim prześladowcą chrześcijan i gorącym wielbicielem konfucjonizmu. Co ciekawe, grobowiec nie oznacza wcale płyty nagrobnej czy sarkofagu.Są to całe kompleksy budynków, altan, pawilonów, harmonijnie rozłożone w wielo hektarowych ogrodach, ze sztucznie pobudowanymi stawami i strumykami. Cesarz budował sobie taki grobowiec za życia, chował tam swoich bliskich, przyjeżdżał żeby ich wspominać, tworzyć poezję, wypoczywać a na koniec również on był tam pochowywany.
Gorąco było wczoraj potwornie, pot lał się nam do oczu, skóra skwierczała a rozrzedzone powietrze falowało na horyzoncie. Na statku rodzinka wietnamska przygotowała dla nas skromny obiad, coś czego w restauracji byśmy nie zamówili. Był jakiś ostry makaron na żółto, coś chrupkiego, przypominającego smakiem krewetki, dużo zieleniny, jakieś fasolki, kapusta i do tego ryba w gęstym sosie sojowym. Bardzo proste jedzenie, nawet całkiem smaczne, choć bez zimnego piwa nie obyłoby się. Hue ma własny browar, więc przerzuciliśmy się teraz na piwo Huda. W dobrej restauracji w mieście nad rzeką butelka piwa Huda 0,5l kosztuje około 1,5złotego. Kolejnym punktem postoju była świątynia Hon Chen, umiejscowiona na wzgórzu przy samej rzece. Potem przepłynęliśmy na drugi brzeg rzeki, która bynajmniej perfumami nie pachnie, wsiedliśmy na motory i pojechaliśmy dwa kilometry dalej do Grobowca cesarza Tu Duc. To kolejny wielki kompleks, pawilonów, pałacyków nad wodą i wielu innych budynków rozrzuconych wśród sosnowego lasu wzdłuż rzeki wyłożonej wysokim kamiennym murem. Tu Duc był najdłużej panującym cesarzem w dynastii Nguyen, rządził ponad 35lat. Był poeta i romantykiem, studiował wschodnia filozofię i postanowił ze swojego grobowca uczynić bajkowy świat. Resztki tej fantazji można podziwiać do dziś. Na koniec naszej wycieczki popłynęliśmy jeszcze do Thien Mu pagoda, świątyni buddyjskiej osadzonej na brzeg rzeki Song Huong. Wybudowana w 1601 roku, znajduje się około 4km od miasta Hue. Spotkaliśmy tam trojkę turystów z Polski, też dwóch facetów i dziewczynę. Widocznie taki model polski na zwiedzanie. Po powrocie do hotelu okazało się, że w całej dzielnicy nie ma prądu. To oznacza brak klimy i brak zimnego piwa. Na szczęście niektóre miejsca miały zasilanie alternatywne z agregatorów, lub z linii pociągniętej z drugiego brzegu rzeki. Mogliśmy więc zjeść pyszną kolację we wspomnianej restauracji na rzece. Żeby się nie dać upałowi, opróżniliśmy cały minibar w hotelowym pokoju przy świetle latarki zawieszonej na klimatyzatorze, słuchając muzyki z netbooka i wspominając swoje poprzednie podróże. A kiedy zasnęliśmy, włączyli prąd i dziś jest rześko i chłodno o poranku...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz