wtorek, 22 lutego 2011

Kanal Panamski

Nadszedl ostatni dzien naszej podrozy, ktorego nie zamierzalismy spedzac bezczynnie. Ostatecznie do Panamy przyjezdza sie po to, zeby zobaczyc przede wszystkim kanal panamski. Jak powszechnie wiadomo laczy on Pacyfik z morzem Karaibskim. Postanowilismy mu sie przyjrzec z obu koncow. Poprzedniego dnia jechalismy taksowka na stare miasto i dogadalismy sie z kierowca, ze w dniu dzisiejszym wynajmiemy go na caly dzien. Jak czesto bywa podczas podrozy po swiecie, jezyk rozwiazuje i serce otwiera postac dwoch wielkich Polakow – Jana Pawla II i Lecha Walesy. W tym przypadku to papiez stanowil obiekt zachwytu naszego taksowkarza, dziwnym trafem gdziekolwiek jechalismy, trasa zawsze przebiegala aleja imienia Jana Pawla II w Panamie i mijalismy tez jego pomnik przy krajowym lotnisku. Bylismy drugimi Polakami, z ktorymi nasz kierowca mial cos wspolnego, pierwszym byl rzecz jasna Papiez Pielgrzym, ktory przed laty odprawial msze na panamskim lotnisku. O siodmej rano, pol godziny przed czasem, nasza taksowka juz czekala pod obskurnym hotelem, w ktorym dane nam bylo nocowac. W pierwszej kolejnosci pojechalismy autostrada w strone Colon, na karaibskim wybrzezu – miasta owianego bardzo zla slawa ze wzgledu na przestepczosc ,biede i bezrobocie. To portowe miasto stanowi wejscie do kanalu od strony karaibskiej. Dzieli je od Panama City 85km dobra betonowa autostrada, wybudowana przypuszczalnie przez Amerykanow, w czasach kiedy do nich faktycznie nalezal sam kanal jak i pas szerokosci 10mil ciagnacy sie wzdluz kanalu. Dopiero w 1999 roku kanal, jak i sasiadujace tereny wraz z cala infrastruktura, w tym osiedlami mieszkaniowymi przeszedl w rece Panamczykow. Naszym pierwszym przystankiem byl Gatun Locks – zespol sluz, w ktore wplywa statek i gdzie dostosowywany jest poziom wysokosci wody. Bylismy tam o 9 rano i moglismy obserwowac pierwszy handlowy statek , ktory przeplywal tego dnia przez kanal. Byl to statek o chinskiej nazwie ale pod panamska bandera. Ten konkretny egzemplarz placil za mozliwosc przeplyniecia kanalem 119 tysiecy dolarow. Cena zalezy od wypornosci i stopnia zaladowania statku. Najwieksze jednostki placa ponad 300 tysiecy dolarow. Co ciekawe platnosc odbywa sie gotowka w kapitanacie portu. Cala operacja wplyniecia do sluzy, ciagniecia przez holowniki po obu stronach burty, zamykania wielkich stalowych bram powstrzymujacych napor wody, odpompowania wody w jednym przedziale i wypelnienia w drugim trwa okolo 30 – 45minut. Natomiast sredni czas przeplyniecia przez caly kanal z Pacyfiku na morze Karaibskie lub na odwrot trwa okolo 8h. W dniu, w ktorym bylismy zwiedzac, przewidzianych bylo do przeplyniecia 43 statki. Zapomnialem dodac, ze Kanal Panamski zbliza sie do okraglej swojej rocznicy, poniewaz zostal wybudowany i oddany do uzytku w 1914roku. W Gatun Locks mozna wejsc na taras widokowy i obserwowac przeplywajacy statek na wyciagniecie reki. Trzeba przyznac, ze wrazenie jest niesamowite. Kiedy juz nasz statek przeplynal, otwarto na chwile przeprawe i moglismy samochodem przejechac na druga strone kanalu i pojechac w glab ladu na cypel do San Lorenzo. Caly teren jest zalesiony gesta roslinnoscia, po drodze mijalismy nieczynna juz i opustoszala baze wojskowa, nad samym morzem. Przypominala bardziej osrodek wypoczynkowy niz obiekt wojskowy, teraz koszary, boiska, wewnetrzne drogi porastaja palmy i trawa. W koncu dojechalismy do fortu San Lorenzo, fortyfikacji z XVIw, wybudowanej na polecenie hiszpanskiego krola. Trzeba przyznac, ze miejsce na fort zostalo wybrane znakomicie. Znajduje sie na koncu naturalnego cypla, na wzniesieniu u ujscia rzeki Chagres. Rozposciera sie stad piekny widok na turkusowe wody morza Karaibskiego. Z fortu pozostaly mury, fosa, most oraz rozlegle piwnice a takze wiele pordzewialych armat. Fort ma swoja burzliwa przeszlosc, bo zostal zdobyty i zlupiony przez piratow, pod wodza slynnego Henry Morgana, ktory przez pewien czas uzywal go jako swojej bazy podczas wypraw na lupienie Panamy a pozniej wysadzil go w powietrze. Oprocz nas nie bylo w forcie zywej duszy, nie liczac kolorowych ptakow z zoltymi piorami na ogonie, ktore na pobliskim drzewie zbudowaly swoje wiszace i powiewajace na wietrze gniazda. Ciche, urokliwe , romantyczne i przywolujace na mysl burzliwe pirackie historie miejsce. Mimo zlej slawy postanowilismy pojechac do Colon rzucic okiem na miasto. Kierowca zamknal drzwi, zasunal okna i kazal uwazac. Faktycznie miasto nie zachwyca. Rozni sie od Panama City diametralnie. Niska zabudowa, betonowe bloki w wyplowialych pastelowych kolorach, brud, syf, balagan. Strach wysiadac i wchodzic miedzy podejrzanie wygladajacych tubylcow. Zreszta do zwiedzania nie ma tu nic, koloryt stanowi wlasnie kolorowe, biedne, niebezpieczne miasto. Niezwykle barwnym elementem codzinnego zycia panamczykow sa kolorowe autobusy komunikacyjne. Jezdza podobno jak chca, nie maja scisle wytyczonych tras ani rozkladow, idzie sie dogadac z kierowca. Sa wlasnoscia prywatna kierowcow, ktorzy tworza z nich male arcydziela. Pokolorowane sa w najdziksze kolory i malowidla, moze byc na nich rozebrana kobieta o kraglych ksztaltach, wierunek swojego dziecka, jakies postacie z fantastycznych komiksow czy Chrystus. Niektore maja podorabiane elementy dodatkowe jak pletwy rekina lub inne wypustki, sa oswietlone w setki migajacych zarowek, w srodku gra glosno muzyka, czasem jest telewizor i bardziej przypominaja dyskoteke na kolkach niz autobus miejski. Autobusy takie jezdza po calej Panamie ale te w Colon byly najbardziej szalone. Bylo okolo pierwszej popoludniu kiedy ruszylismy w droge powrotna do Panama City. Poczatkowo planowalismy odbyc cala podroz pociagiem pasazerskim, ktory kursuje na trasie wzdluz kanalu raz dziennie, wyrusza o 7 rano i wraca o 17 wieczorem. Doszlismy jednak do wniosku, ze z pociagu niewiele zobaczymy a i tak w Colon musielibysmy wynajmowac taksowke, wiec taniej wyszlo nas wziecie taryfy na caly dzien z Panama City. Ostatnim punktem programu byla wizyta w Miraflores Locks czyli blizniaczych sluzach jak w Gatun, tyle ze przy wejsciu od strony Pacyfiku. Ten punkt obserwacyjny z uwagi na obecnosc w stolicy Panamy jest profesjonalnie przygotowany na przyjmowanie turystow. 11lat temu wybudowany duzy, kilkupietrowy budynek z sala kinowa, gdzie wyswietlaja filmy o historii kanalu, sa tu restauracje i bary, gdzie mozna siedziec na tarasie jedzac lunch i obserwujac przeplywajace statki. My wjechalismy na czwarte pietro na deck obserwacyjny gdzie moglismy podziwiac ten sam proces wpuszczania statkow do kanalu, otwierania i zamykania sluz, jaki widzielismy rano w Gatun. Jedyna roznica jest taka, ze w Miraflores sa dwa rownolegle kanaly i jednoczesnie moga wplynac dwa statki i niezaleznie od siebie byc przepuszczone przez mechanizmy sluz. Jedno jest pewne, bedac w Panamie trzeba koniecznie wybrac sie, zeby obejrzec taki proces odprawiania statkow, bo jest to zjawisko fascynujace. Turysci robia zdjecia statkom, zaloga statkow wychodzi na poklad i robia zdjecia sobie oraz turystom. Zrobila sie trzecia popoludniu, wrocilismy do hotelu, szybki prysznic, ostatnie piwo Balboa w hotelowej restauracji i pojechalismy na lotnisko. Lot do Amsterdamu przebiegl bezproblemowo, choc wysiadl system rozrywki, co nam akurat nie przeszkadzalo bo przespalismy caly rejs, aczkolwiek po wyladowaniu w AMS dostalismy jeszcze w ramach przeprosin vouchery. I w ten sposob dotarlismy do domu. To byl fantastyczny wyjazd, szkoda, ze tak krotki w Kostaryce. Program byl napiety, wiele zobaczylismy, malo wypoczelismy. Czas na jakies porzadne wakacje....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz