sobota, 12 lutego 2011

Panama City by Night

Towarzystwo sie pospalo, choc dopiero 8 godzina wieczorem miejscowego czasu. Ale organizmy mamy przystosowane jeszcze do czasu warszawskiego, gdzie teraz jest 2 w nocy. Chetnie bym cos wrzucil na bloga, ale z oszczednosci tego dzis nie zrobie, bo okazalo sie, ze w hotelu, w ktorym najtanszy pokoj oficjalnie kosztuje $190 za dobe, trzeba jeszcze dodatkowo placic za internet okolo $15. Zdzierstwo totalne. Zreszta w tym kraju do wszystkich cen doliczaja jeszcze conajmniej dwa lub trzy podatki extra i koncowa cena nie jest juz tak atrakcyjna jak ta, ktora przyciagnela uwage. Moze z wyjatkiem taksowek. Te w obrebie miasta sa tanie, $3-5 za kurs, ale juz na lotnisko trzeba wysuplac $30. 11-godzinny przelot z Amsterdamu do Panamy City przebiegl bezproblemowo i w bardzo komfortowych warunkach. Menu co prawda musieli podmienic z rejsem do Den Passar, bo krolowaly dania indonezyjskie a ciekawostka byla informacja w karcie win, ze oferuja rowniez wina ... holenderskie Jadac z lotniska widac jakies pola, sady, bagna i lasy. I naraz zza tych lasow wyrasta ...tez las, ale wiezowcow. Robia wrazenie strzeliste drapacze chmur wyrastajace zza sciany zieleni. Do centrum wjezdza sie wiaduktem posrodku zatoki, daleko w morzu widac statki stojace na redzie czekajace na wplyniecie do Kanalu Panamskiego. Centrum zabudowane jest wiezowcami, ale nie biurowymi tylko mieszkalnymi, pierwszych kilka kondygnacji stanowia parkingi a wyzej to apartamenty. Wzdluz waskich uliczek knajpy, sklepiki, butiki. Duzo siecowych miedzynarodowych sklepow, fastfoodow, stacji benzynowych. Ogolnie wyglada to wszystko calkiem przyjemnie i porzadnie, dosc nowoczesnie. Pojechalismy sobie wieczorem na starowke, do dzielnicy San Felipe. To taki polwysep w miescie gdzie pozostala stara zabudowa kolonialna, urocze kamienice z dlugimi balkonami na szerokosc fasad i kryte czerwona dachowka, oczywiscie jak w kazdym poludniowo i centralno amerykanskim panstwie Katedra z placem i mniejsze kosciolki w sasiedztwie. Jest tu tez imponujacy gmach Palacu Sprawiedliwosc, Teatr Narodowy i nadmorski krotki deptak z fantastycznym widokiem na skyline nowoczesnego centrum po drugiej stronie zatoki. Co sie rzucilo nam w oczy to mala ilosc turystow ale rowniez tubylczej ludnosci. Niektore mijane knajpki swiecily pustkami a slabo oswietlone uliczki wygladaly jak wymarle. Niestety im dalej od atrakcji turystycznych to stare budowle przypominaly ruiny, zupelnie jak na starowce w Hawanie. Na przywitanie z Panama wypilismy po lokalnym piwie Atlas, ale smakowalo jak siki i bedziemy probowac dalej, zeby odnalezc lepszy smak Panamy  Przysmakow lokalnej kuchni jeszcze nie probowalismy bo KLM nakarmil nas tak dobrze, ze nie chce sie jesc. Jest cieplo, ale bez przesady, kiedy wyladowalismy okolo 5tej po poludniu bylo 30stopni ciepla ale nie bylo tego czuc az tak bardzo jak np. w Azji. Wieczorem moze spadla temperatura o kilka stopni, ale mysle ze bliskosci morza a w zasadzie bliskosci dwoch Oceanow, Pacyfiku i Atlantyku sprawia, ze nie czuc upalow i pogoda jest komfortowa. Jutro znow zrywamy sie wczesnie rano, bo o osmej lecimy do San Jose. Moze beda mieli tanszy internet?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz