niedziela, 22 kwietnia 2012
Maurice
Dotarlismy do Afryki. Fakt ze to taka Afryka wyspiarska, a w zasadzie trzymajac sie faktow wyspa na Oceanie Indyjskim. Pierwsze wrazenia po wyladowaniu ? Indie w lepszym, czystszym wydaniu, egzotyczne, kolorowe. Nasz gospodarz Gunee czekal na nas na lotnisku, co bylo milym zaskoczeniem. Jeszcze milszym byl fakt, ze bagaze dotarly wszystkie i nienaruszone. Formalnosci na lotnisku przebiegly bezproblemowo, po nocnej podrozy nawet nie bylismy tacy wyczerpani. Pogode mamy piekna, slonce daje mocno, a pierwsza rzecza jaka dzieciaki zrobily po przekroczeniu bramy naszego domku to wskoczyly do basenu. Gunee po drodze z lotniska do Mon Choisy zatrzymal sie na chwile w supermarkecie gdzie dokonalismy podstawowych zakupow - kilka zgrzewek piwa i butelke rumu Green Island. Potem jeszcze zatrzymal sie przy ulicznym stoisku gdzie kupil dla nas po kawalku swiezego, slodkiego ananasu. Teraz siedzimy w skromnym ogrodku nad basenem, popijamy Green Island, ktory jest naprawde przednia marka w cenie 30PLN za litr i obserwujemy wariujace dzieciaki. Czas wybrac sie na plaze, ktora widac z naszego domku, trzeba tylko przekroczyc droge. W domku mamy bezprzewodowy internet, wiec kontakt z swiatem mamy zapewniony. Choc wyscigu F1 w Bahranie nie zobaczymy bo w tv mamy tylko 3 kanaly. Pomyslec ze wczoraj jeszcze siedzielismy w Warszawie. Poki co jest cudnie, idziemy na plaze...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz