wtorek, 1 maja 2012

Święto Pracy

Zapowiada się gorący dzień. I to nie tylko dlatego, że wstałem przed siódmą rano i wyszedłem do ogrodu, żeby stwierdzić, że niebo jest znowu cudownie błękitne bez żadnej chmurki a słońce wyłaniające się spoza liści bananowca zaczyna mocno przygrzewać. Dziś mamy 1 maj - święto ludzi pracy na całym świecie. Najchętniej obchodzone rzecz jasna tam gdzie rządzą socjaliści i populiści. Na wyspie Mauritius rządzi Partia Pracy, więc obchody szykują się imponująco. Od kilku dni jeżdżąc po wyspie widzieliśmy przystrojone ulice i miasta w chorągiewki, flagi i plakaty niebiesko czerwone. Na czerwonym tle jest biały klucz a na niebieskim biały ptak - kurczak albo coś podobnego. Wczoraj wieczorem jadąc samochodem przy plaży w Mon Choisy widzieliśmy jakieś przygotowania na plaży. Zapowiada się więc ciekawa impreza wieczorem jak już tłumy Maurytyjczyków wrócą z pochodów i politycznych wieców, żeby tłumnie spędzić popołudnie na plażach. To podobna tradycja tego dnia a nasza plaża w Mon Choisy została wybrana jako jedna z kilku oficjalnych miejsc na Mauritiusie na dzisiejsze plażowe świętowanie. Ciekawe czy będą darmowe kiełbaski i piwo? Wytrzymaliśmy przy basenie do południa , zjedliśmy miskę upieczonych w głębokim tłuszczu pierożków samoussa i poszliśmy na plażę. Mieszkamy dokładnie na granicy plaż Mon Choisy i Trou aux Biches. Skręciliśmy w lewo, czyli na tą ostatnią. Na początku są skałki, jakieś prywatne posesje, potem zaczynają się plaże hotelowe, każda kolejna coraz ładniejsza. Rozłożyliśmy się pod palmą pośrodku miejscowości Trou aux Biches. Mówiąc szczerze, po tych kilku dniach i objechaniu wielu plaż, ta w miejscowości Trou aux Biches wydaje się być zdecydowanie najfajniejszą na Mauritiusie jaką widzieliśmy. Ma egzotyczny klimat, dorównuje miejscami plażom na Karaibach, w Meksyku czy na Dominikanie. Jest szeroka, z białym piaskiem, są palmy kokosowe, jest piękny odcień morza. Wszystko to co nieodłącznie kojarzy się z wakacjami w tropikach. Spędziliśmy tu kilka godzin. Po powrocie do naszej willi, postanowiliśmy ze Zbychem sprawdzić co się dzieje na festynie na publicznej plaży w Mon Choisy. Okazuje się jednak, że Trybuna Ludu przed laty organizowała lepsze imprezy 1-majowe. Ci na wyspie mogliby się od naszych aparatczyków jeszcze wiele nauczyć. Kiedy pojawiliśmy się na miejscu, większość uczestników już się rozjeżdżała do domu. Kolejne autobusy załadowane politycznym zwolennikami z powiewającymi flagami odjeżdżały z lasku wzdłuż plaży. Kilkadziesiąt kolejnych stało na pobliskim stadionie, czekając na ostatnich maruderów. Lasek zasypany był śmieciami, butelkami, opakowaniami po jedzeniu. Ciekawe co tu się działo w ciągu dnia? Gdzieniegdzie jeszcze grupki biesiadników grały na bębnach a część osób tańczyła. Generalnie jeśli coś tu się dziś ciekawego działo to nas niestety ominęło. Powoli trzeba nam kończyć zapasy piwa, wyjadać resztki z lodówki i orientować się jak tu wracać do Polski. Wakacje dobiegają końca.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz