sobota, 2 czerwca 2012

Z wizytą u króla Juliana

Kto rozsławił czwartą największą wyspę na świecie zwana też Czerwoną Wyspa? Ano król Julian. Wyspę Madagaskar zna każde dziecko, a ponieważ mężczyźni to podobno duże dzieci, wypadało wiec pojechać i pokłonić się królowi i podziękować za humor, którym nas bawi. Dokładnie miesiąc po powrocie z wyspy Mauritius leciałem znowu w tym samym kierunku. I to nie dlatego, ze zapomniałem klapek przy basenie. Tym razem okazją była siódma międzynarodowa wystawa w stolicy Madagaskaru - Antananarivo. Wystawa, czy też targi czego, nie wiem. Nazwa imprezy brzmi dość enigmatycznie. Więcej szczegółów dowiemy się jutro, kiedy będziemy gośćmi turystycznej części targów. Wyjazd zorganizowany jest dla przedstawicieli przemysłu turystycznego a reprezentantów dumnego kraju znad Wisły będzie trzech. Najlepsze jest to, że żaden z nas nie wie tak naprawdę co nas czeka. Jedziemy w ciemno, nie mamy szczegółowego programu, nie znamy innych uczestników. Jednym słowem bałagan albo początek wspaniałej przygody :-). Oby wyspa okazała się warta całego dnia podróży. Samolot z Paryża wystartował z półtora godzinnym opóźnieniem, zaczęliśmy podróż o 7 rano w Warszawie i spodziewamy się dolecieć na 23 na miejsce. Póki co podziwialiśmy przy bezchmurnej słonecznej pogodzie, z okien samolotu z wysokości 10 kilometrów, wyspę Sycylię. Błękitne morze otaczające piaszczyste wybrzeże wyglądało z góry tak zachwycająco, że zapragnąłem od razu tu przyjechać na kolejne wakacje. Tymczasem lecimy do pracy. Na lotnisku w Antananarivio czekał na nas Roger i Nika, nasi lokalni towarzysze na następne kilka dni. Nika jest przedstawicielem Organizacji Turystycznej, która z ramienia Ministerstwa i przy współudziale AirFrance organizuje tą imprezę. Roger natomiast jest licencjonowanym przewodnikiem po wyspie. Całe szczęście siedziałem na ogonie a na lotnisku w stolicy Madagaskaru wysiada się schodami na płytę lotniska, więc byłem jednym z pierwszych, któremu udało się dobiec do odprawy paszportowej. Wyobraźcie sobie ponad 400 osób które wysypują się z samolotu i chce się odprawić a tam czekają 4 okienka do odpraw. 2 dla tych z wizą i 2 dla tych bez. My ustawiliśmy się do tej ostatniej kolejki. Nasze paszporty przeszły przez kolejnych pięć par rąk urzędników a potem żeby się wydostać z lotniska musieliśmy jeszcze kilkakrotnie wyciągać dokumenty. Tym, którzy byli na końcu zajęło to pewnie 2 godziny. Na lotnisku poznaliśmy 3 kolejne osoby z naszej małej grupki, Szweda, Duńczyka i Anglika. Nocujemy w Latonga Boutique hotel, położonym na wzgórzu, z którego rozpościera się piękna panorama na słabo rozświetlone Antananarivo. Hotel jest nie z tej ziemi, ale napisze o tym jutro, po jest już po 2 rano a o 7 mamy pobudkę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz